Weź aparat, idź przed siebie

22:35:00

Moja wena gdzieś zniknęła. Ale tylko blogerska. Po prostu robiłem w pewnym momencie tak mizerne zdjęcia, że nie miałem ochoty o nich nic pisać, ani nawet na nie patrzyć. Ale progres jaki poczyniłem przez ostatnie pół roku jest aż wyczuwalny. Ja sam go odczuwam, odczuwają go lajki na Facebooku(lajki, lajki, lajki!!), odczuwają go moje uszy dzięki opiniom, które słyszę od ludzi. Odczuwa go moja samoocena, odczuwa go moja chęć rozwoju osobistego. Odczuwają go moje ręce, które marzną w oczekiwaniu na pożądany strzał, odczuwają go moje nogi, które tyram wielogodzinnym chodzeniem tu i tam. 

Lipiec: nudziło mi się, pisałem bloga, robiłem bardzo złe zdjęcia.

Sierpień: wyjechałem na miesiąc, zrobiłem może ze dwa zdjęcia, które podobały się mi, ale nikomu innemu.

Wrzesień: obrzydzenie do własnych prac sięgnęło zenitu,  zmusiłem się do wzięcia aparatu do ręki najwyżej ze dwa razy.

Październik: początek zmiany. Piękna, złota jesień dała kilka pięknych leśnych ujęć, które dosyć mnie ucieszyły, choć spektakularne nie były. Nabrałem jednak chęci do zrobienia czegoś więcej.

Listopad: potencjalnie najgorszy pod względem fotografii wszelkiego rodzaju poza studyjną miesiąc okazał się zaczątkiem nowego poziomu pasji. Warszawski Marsz Niepodległości 11 listopada dostarczył mi pierwszych ujęć, które naprawdę uważam za dobre, a może nawet bardzo dobre. I, co najważniejsze, po raz pierwszy ktokolwiek inny docenił moje zdjęcia. Zapałałem też miłością do fotografii reporterskiej, choć nie ukrywam, że temat musi być fotogeniczny, bo inaczej nie ma żadnej zabawy.


Najlepszy strzał listopada - Marsz Niepodległości od środka

Grudzień: zacząłem od pierwszych swoich długich ekspozycji, potem pofotografowałem trochę ludzi teatru. Postanowiłem czytać mądrzejsze książki, poznałem parę niesamowitych osób, zacząłem dostawać zaproszenia na eventy i imprezy, żeby robić zdjęcia(taa, ale to profit, bo zaproszeń więcej)... a poza tym? Nałaziłem się po Warszawie, bo nocą przy iluminacjach wyglądała pięknie. Światełka! Może nie zrobiłem żadnych szokujących kadrów, ale poeksperymentowałem, pobawiłem się - na pewno zyskałem. Gdzieś równocześnie moje życie powoli uległo zmianie. Wskoczyło z bocznego toru na główną magistralę.


Najlepszy strzał grudnia - autobus ZTM w długiej ekspozycji staje się statkiem UFO

Styczeń: no to gdzieś tutaj jestem. Oj jestem i to jak! Styczeń jest absolutnym przełomem! Zima dopisała, śnieg był, ładny. Może to ten nowy rok(2016, to 2048 - 32 czyli 2^11 - 2^5, potęga dwójek), kto wie, kto wie? Fakt faktem, że trochę szaleństwa nie zaszkodziło. Poświęcam teraz fotografii znacznie więcej czasu. Można rzec, że łapię każdą okazję. Dostałem pierwszą ofertę zarobkową. Zrobiłem naprawdę sporo zdjęć, które bardzo mi się spodobały. I nie tylko mi! Zaplanowałem swoje marzenia na przyszłość. Przez większość czasu mam teraz aparat przy sobie, szukam ujęć, szukam ludzi. Sprzętu trochę mi brakuje, ale nadrabiam sobie to. Zacząłem się też uczyć Photoshopa - na razie nie obrabiam w nim zdjęć, raczej badam program. Ale kto wie, gdzie zajdę. Na koniec, wreszcie zrobiłem zdjęcia osoby. Nie z ukrycia, tylko z zamiarem. Może sztuką tego nie nazwę, była to lekka jazda bez głowy, ale patrzę na te zdjęcia i wiem, że to kolejny postęp, jaki zrobiłem. Są przyzwoite jak na pierwszy raz. Dzięki, Kasiu. Te zdjęcia są cudowne. Czysta przyjemność.


Najlepszy strzał stycznia 1 - opuszczony tramwaj w Soho Factory
Najlepszy strzał stycznia 2 - Al. Armii Ludowej w Warszawie w długiej nocnej ekspozycji(tak, wiem, śnieg na obiektywie)

Mój progres jest też policzalny. Ciężkie początki wypluwały z siebie gdzieś jedno niezłe zdjęcie na 100 zrobionych, później zrobiło się 1/10 niezłych i 1/30 bardzo dobrych, a teraz doszedłem do punktu, gdzie praktycznie 2 na 3 zdjęcia są do przyjęcia, a 1/5 naprawdę dobre, a 1/30 świetne(przynajmniej moim zdaniem, no wiadomo). Sam fakt, że każdy kolejny miesiąc dał mi większe problemy z wyborem przywołanych powyżej "strzałów miesiąca" jest wystarczającym powodem do radości. Mam nadzieję, że progres będzie kontynuowany. Złożyłem papiery do ciekawej, półamatorskiej gazety warszawskiej - oczywiście źle napisałem podanie i źle podpisałem zdjęcia, więc pewnie uznają mnie za głupca i odrzucą w pierwszej kolejności, ale kto wie, może moje kilka zdjęć na tyle im się spodoba, że przymkną oko na moje roztargnięcie? A jak mnie nie przyjmą to założę swoją własną gazetę, zarobię miliony i ciekawe, co wtedy.

Mój dysk Google już powoli puchnie od zdjęć, ale jeszcze daje radę. Nie wszystkie są materiałem na World Press Photo, ale większość daje mi sporo radości i wspomnień, gdy na nie patrzę. Łapię się też na tym, że coraz częściej patrzę na ludzi, ulice czy budynki przez złamaną perspektywę obiektywu - widzę kadr i zaczynam sobie myśleć, jak ciekawie by go ująć. Ach, a przede wszystkim wiem, że jeśli ktoś daje mi zadanie, to jestem w stanie je wykonać przynajmniej przyzwoicie, a jeśli włożę jeszcze trochę serca, to efekty mogą być bardziej niż pozytywne. No ale - by robić dobre zdjęcia, trzeba mieć aparat zawsze przy sobie. Nieważne gdzie. Nieważne kiedy.

Nie chcę ukrywać, że moje plany na przyszłość zawierają dużo fotografii. Nawet sam jeszcze nie wiem ile, ale widzę na horyzoncie taki wielki cień w kształcie Hasselblada. Co z tego wyjdzie? Czas pokaże. A marzyć sobie mogę zawsze, bo co! A póki co... wezmę aparat i pójdę przed siebie.

You Might Also Like

8 komentarze

  1. Fajnie, fajnie, działaj tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strzały stycznia są świetne! Myślę, że prawdziwą ucztą dla pasjonata fotografii będzie wizyta na w pół zburzonego budynku przy al. Prymasa Tysiąclecia prawie na granicy Woli i Ochoty (niestety adresu nie znam, ale rzuca się w oczy ;)). Polecam sprawdzić ;)
    PS z doświadczenia wiem, że gazeta amatorska raczej milionów nie przynosi :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! I dzięki też za informację, zamierzałem w ferie poszukać właśnie opuszczonych budynków po Warszawie i pod nią, to mam pierwszy potencjalny obiekt :)

      Co do gazety - do amatorskiej nie idzie się po pieniądze, ale jak mnie nie przyjmą to zrobię tak, żeby im było łyso, że mnie nie przyjęli i na złość zarobię grube dolary i podbiję świat, a potem pójdę, rzucę im na stół moje fotografie i wyjadę na Księżyc.

      Usuń
  3. Zdjęcie z marszu jest bardzo dobre!

    Człowiek cały życie się rozwija i uczy. Ja mam wahania (może jak typowa kobieta?): jednego miesiąca uważam, że robię dobre zdjęcia, a następnego mam wrażenie, że moje zdjęcia to totalne dno.
    Ja wolę inną specyfikację (krajobrazy, kwiaty), ale chętnie będę obserwować twój rozwój.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że te wahania są domeną tworzenia, bo nie zawsze wychodzi, jednego dnia ma się lepsze oko, warunki albo miejsce, innego gorsze albo co innego... ale można wyciągnąć zawsze pewną średnią i jak idzie w górę to znaczy - jest dobrze! Dziękuję :)

      Usuń
  4. Jestem zachwycona najlepszym strzałem listopada! Wygląda jak kadr z filmu! Nic tylko życzyć Ci, żeby tych ofert zarobkowych było więcej i żeby można było pasje zmienić w pracę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Ja też się nim najbardziej zachwycam, marzę żeby mieć więcej okazji do takich zdjęć. No cóż, jeśli wciąż będę się rozwijał to może kiedyś uda się coś osiągnąć, póki co wciąż się bawię i eksperymentuję(chyba o tych eksperymentach niedługo nawet napiszę). Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń

Zostaw ślad, że byłaś/eś!

Navigation-Menus (Do Not Edit Here!)