Post bez tytułu o muzyce i trochę raczej niczym innym

02:32:00


Ja nie słucham motywacyjnej muzyki. Nie istnieje osoba, która całkowicie poznała mój gust muzyczny. Zawsze trzymam dla siebie najlepsze kąski, bo wiem, że i tak nikomu się nie spodobają. To nie jest pozytywna muzyka, w gruncie rzeczy to raczej płacz albo i krzyk. Głośny, rozdzierający trzewia swoją siłą okrzyk bólu. Umysł ludzki jest jednak niezbadany. Nic nie działa na mnie tak dużą dawką energii. Po prostu mój mózg najlepiej reaguje na takie dźwięki, które dają mu do zrozumienia, że nie jest sam w swoim poplątaniu, i że istnieją tacy sami nieco "inni" jak on.

Na wstępie muszę tylko poczynić małą notkę: to nie tak, że ja słucham tylko tego, o czym będę tu pisał. To owszem, duży procent, ale nie całość. I nie ukrywam tego. Lubię czasem posłuchać badziewia, jak każdy. Czasem musisz zjeść coś obrzydliwego, bo inaczej znudzą Ci się wszelkie smaki, które powinieneś doceniać. I nie obrażam tu oczywiście fanów brukselki. W każdym razie tak samo jest z muzyką. Każdy powrót do tego, co kocham, daje mi nowe doznania, niezależnie od liczby wcześniejszych przesłuchań.

W ogóle to uwzględniam wpływ dźwięku na moje samopoczucie w codziennym życiu. Wiem, że nie powinienem słuchać Billy'ego Talenta, jeśli akurat mam przed sobą dzień, który muszę przesiedzieć, bo po prostu nie dam sobie z tym rady. "Energia mnie wybuchnie, po prostu." Swoją drogą, polecam ten zespół. Niedługo nowa płyta. 29 lipca. Just sayin'.

No więc "ja nie słucham motywacyjnej muzyki" jest kłamstwem. Nie obiecałem mówić tylko prawdy. 

Oczywiście, czasem słucham. Pewnie nawet często. Bla bla bla. Ale rzecz w tym, że mnie ona wcale nie motywuje. Może uspokaja trochę moje wewnętrzne burze, ale to na pewno nie jest jakiś "kop", a tym powinna być motywacja. Tego kopniaka daje mi coś zupełnie innego.

Utwory o śmierci. Szach mat. Kto ma tak jak ja, niech podniesie dłoń. O, widzę las rąk.

Ja natomiast mam na to bardzo dobre uzasadnienie. To nie jest tak, że ja się jaram śmiercią, podnieca mnie to. Bez przesady, jestem w miarę normalnym osiemnastolatkiem. Jednakowoż trochę oswoiłem się ze śmiercią, nawet nie wiem w sumie kiedy to nastąpiło. Nie wchodząc w szczegóły (na to być może przyjdzie czas innym razem), trochę jej w moim życiu było. To kluczowe. Przestałem się jej bać już jakiś czas temu, lecz to nie oznacza, że ją rozumiem albo jej pożądam. Przeciwnie, chcę się trzymać od tej zakapturzonej postaci jak najdalej. Utwory o takiej tematyce zawsze pchają mnie w objęcia życia, zmuszają do podjęcia działania w celu wyeliminowania jakichkolwiek myśli o śmierci, a tym samym dają ten potrzebny boost, który pozwala uciec.

Chyba najlepszym, co się komukolwiek może przydarzyć, jest zespół twenty one pilots. "Zespół" to może zbyt dużo powiedziane. Ale dziękuję Maćkowi, że już kilka ładnych miesięcy temu mi ich pokazał. Co prawda wtedy to były tylko hity, które jeszcze de facto nie były nawet hitami, ale moja podróż z tym duetem tylko się wtedy zaczęła. Nie wiem, to był może październik, tak czy owak wszystko, co mi się pozytywnego przydarzyło, zaczęło się wtedy. Można to przypisywać mojej zmianie podejścia do wszystkiego, ale skąd się ona wzięła? Hipotetycznie... w sumie... można by ją przypisać Joshowi i Tylerowi. Rozwinąłem się przecież ostatnio i to bardzo, a towarzyszył mi cały czas zespół TOP. I powiedzieć trzeba, że ich twórczość (zwłaszcza Tylera, bo chodzi jednak o teksty) przesiąknięta jest walką ze śmiercią, myślami samobójczymi. I to jest takie prawdziwe. Nie trzeba się zmuszać do słuchania, zwłaszcza najstarszych kawałków, na przykład płyty self-titled, czyli pierwszej, piwnicznej wręcz CD. Szkoda, że ciężko ją dostać.

Tak sobie siedziałem teraz przez dziesięć minut, słuchając znów. Dotarło coś do mnie w tym momencie. Przecież te kawałki wcale nie są o śmierci. Tylko o życiu. Walce o życie. To bez sensu, bo teraz powinienem wszystko poprawiać. Na szczęście w sumie moje poprzednie słowa nie tracą ani trochę na ważności, bo to nie zmienia sposobu, w jaki działa na mnie ta muzyka.

Zwłaszcza słowa. Mocne. Niepotrzebne mi żadne używki, skoro są takie rzeczy. I są zupełnie darmowe, choć ja chętnie płacę. I są zdrowe. I legalne. Ponieważ... jeżeli słowa są dobre... działają tak samo. Bo skoro artysta krzyczy do mnie...
Czy szukasz swego przeznaczenia? Napisz coś, tak, może będzie bezwartościowe. Namaluj coś, można też bez słów. Bezsensowne przekleństwa, absurdalne wersy, zobaczysz, Twój cel wreszcie się pojawi. Nikt inny nie rozprawi się z Twoimi demonami. A może pokonanie ich będzie początkiem Twojego znaczenia, przyjacielu.
To znaczy, że warto żyć, warto drążyć i warto szukać. Nieważne, co robisz. Może nie masz pojęcia, dokąd zmierzasz, dopóki nie dotrzesz na miejsce? A warto chwytać każdą wskazówkę, którą napotkasz na drodze. To znaczy, że warto tego artysty wysłuchać, bo ma do powiedzenia coś więcej, niż "dupa" i "cycki". Bez obrazy.

Jakby coś, tego jest więcej. Wszyscy wiedzą, że słucham Jake'a Bugga. Chłopak jest młody, a brzmi, jakby miał w sobie już cały świat i jeszcze więcej. Brzmi, jakby już dawno umarł w środku, a na zewnątrz żył tylko siłą rozpędu. A jednak, trafia to do mnie. Dlaczego? Tego nie wytłumaczę. Być może na tej samej zasadzie, mimo że teksty ma inne.

W sumie wyliczanie większej ilości artystów pasujących do mojego opisu mija się z celem. Jeśli ktokolwiek zupełnym przypadkiem miałby tak jak ja, to przecież można spytać, zapraszam. Nie będę na siłę przedłużał tego wpisu.

Kto policzy wszystkie sprzeczności, które tu zawarłem, dostanie ciastko. Serio. Podejrzewam, że czytanie tego będzie się wiązało z niezłą konsternacją. Sam jej nie doświadczę, nie zamierzam tego czytać. Już napisałem, to i tak dużo. Strumień świadomości, tego się nie czyta od razu po napisaniu. Wiem, co napisałem. Może innym razem. Przepraszam.

Tutaj miało być tradycyjne nawiązanie na siłę do fotografii. Ale go nie będzie. Po co? Zajawką tego nawiązania niech będzie zdjęcie na początku. Mój autoportret alternatywny, bo jestem brzydki, a ręce mam mniej brzydkie. W ogóle to mam rozważania na temat rąk. Wkrótce również coś o tym. W innym wpisie. Ostrzegam, będzie słaby. Prawdopodobnie. Może nie. Nie wiem. Zależy. Kto patrzy.

A tutaj macie coś na przykład. Tego słucham, gdy nikt nie patrzy. To właśnie "twenty one pilots before they were cool", rok 2009. Uwielbiam.



You Might Also Like

11 komentarze

  1. cóż to przykre ale większość dzisiejszej muzyki opiera się tylko i wyłącznie na pseudo porno itp. zwłaszcza mówię tu o teledyskach. Ja słucham muzyki podobnej jak Ty :)
    http://www.aleksandramakota.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej tej mainstreamowej :) Fajnie, że ludzie słuchają też czego innego. A Ty Masz super bloga!

      Usuń
  2. Uff... przebrnęłam. Nie to żeby tekst był zły bo wręcz przeciwnie jest świetny ale jak na osobę która szczerze nienawidzi czytać no to właśnie poczyniłam postęp, ale mnie j o mnie więcej o Tobie !
    Patrzę na to wszystko i myślę sobie boshe nie jestem jedyna są ludzie tak artystycznie pierdolnięci jak ja (tutaj szok xD) Długa notka to i długi komentarz w miarę. Co do muzyki to myślę że każdy z nas podświadomie wybiera to co pasuje do jego życia. Co do zdjęcia może następne będzie przedstawiać nogi? ;) Taki człowiek w kawałkach :D Sama uwielbiam fotografie chociaż osobiście czuję się w niej beznadziejnym fotografem. Jak dla mnie to powinieneś mieć 25-30 lat a nie 18 ale ja chyba zawsze postarzam ludzi :P Znalazłam cie w top blogach i nie sądziłam że aż tak przykujesz moją uwagę. No dobra kończę już, a tak nawiasem mówiąc po co czytać swoje własne wpisy? xD Pozdro :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam ponownie, gdy już się zbiorę na kolejne pisanie :) Co do wieku, wolę jednak mieć 18. Nawet wolałbym mieć 15, bo czas mi ucieka i czuję, jak dojrzałość mnie łapie, podczas gdy wcale tego nie chcę. <- (chyba znalazłem temat nowego posta) I nie, nie będą to nogi :) Nie będę spoilerów zostawiał :D

      Usuń
    2. No to okropne kiedy bronisz się ze wszystkich sił (tak jak ja) a dojrzałość i dorosłość i tak cie dopada i jakoś już nie potrafisz patrzeć jak małe dziecko :( Brakuje mi tego.

      Usuń
  3. Utwory o śmierci (dłoń wysoko w górę) - jakie konkretnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostając przy twenty one pilots; na przykład https://www.youtube.com/watch?v=fnZlYZBRDuI albo https://www.youtube.com/watch?v=wspVz-2YH4s . Odchodząc od twenty one pilots; na przykład https://www.youtube.com/watch?v=GnkzvAXWV-0

      "o śmierci" to duży, nocny skrót myślowy, bo one oczywiście nie są o śmierci tylko o podejściu do niej, może jako rozmowy z nią, ale liczę na inteligencję czytelników :)

      Usuń
  4. Jejku, bracie! Tak kocham twenty one pilots! Od zawsze na zawsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. |-/ it looks like you might be one of us! :)

      Ja ich uwielbiam. Dzisiaj wypisałem sobie na rękach tekst Heathens!

      Usuń
  5. Moim zdaniem jest 6 sprzeczności, chcę ciastko. Serio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem możliwe, haha. Myślałem, że więcej. To gdzie i kiedy?

      Usuń

Zostaw ślad, że byłaś/eś!

Navigation-Menus (Do Not Edit Here!)