Skończyłem się

16:49:00


Chcę coś napisać, tylko nie wiem jak zacząć.

Maj minął bezproduktywnie, co jest dosyć oczywiste biorąc pod uwagę matury. Nie zaliczam ich do rzeczy produktywnych, raczej koniecznych, w stylu zjedzenie śniadania. Trzeba to odbębnić, ale w sumie to niczego nowego to nie wnosi.

Od dłuższego czasu nic tu nie pisałem. Nic dziwnego, cały mój zapas weny na miesiąc maj został zużyty na napisanie we własne osiemnaste urodziny steku bzdur na temat "Czy warto kochać, jeśli miłość może być źródłem cierpienia?" Dawno nie napisałem nic tak beznadziejnego, jak ta rozprawka. Miałem wielką ochotę napisać "Tak." i oddać pracę, ale głupio by było nie zdać. Zresztą, tematy obrażające inteligencję uczniów na maturze to już chyba klasyka. Zostawmy. 

Wspomniane urodziny to był chyba najlepszy dzień maja. Planowałem robić nic, a dostałem super niespodziankę. Ludzie, wiecie, jak bardzo jestem wam wdzięczny. I choć jeszcze się nie odpłaciłem, to spróbuję! Wiecie, miłość, tylko miłość.

Potem było więcej matur i potwierdziła się moja opinia, że im mniej się będę uczył, tym lepiej się to napisze. Nie znam naturalnie swoich wyników, ale mogę być w miarę pewny, że poszło mi nawet lepiej niż zamierzałem. Dwa tygodnie ostrej nudy.

Złożyłem podanie na PW. Lotnictwo i Kosmonautyka albo Mechanika i Budowa Maszyn. Nieważne. W sumie, równie dobrze mógłbym składać na psychologię, tylko że to nie ma akurat żadnego sensu. Skoro i tak nie mam pomysłu na razie, to mogę iść na coś ciekawego, co ewentualnie zapewni mi potem interesującą pracę, a nie sam papier.

No i wreszcie clue: skończyłem się... denerwować! Czy człowiek może się denerwować mając przed sobą perspektywę ponad czterech miesięcy wakacji? Hm. No, pewnie może, okej. Ale ja nie zamierzam.

Moje wakacje będą w 90% improwizowane. Wiem mniej więcej z kim i mniej więcej gdzie jadę. Mniej więcej kiedy. Polecam ten tryb! Nie martwię się niczym, bo jak się tu martwić czymś, czego nie ma? No właśnie, nie ma planów, nie ma zmartwień! Pojadę, będę się cieszył życiem. Niezależnie od miejsca, w które trafię; wszędzie może być pięknie. Moje wolne miesiące na pewno będą zawierały:

  • dużo głośnej muzyki,
  • wiele kilometrów przejechanych na dziko,
  • wiele nocy przespanych na dziko,
  • miejsca widziane po raz pierwszy,
  • ludzi spotkanych po raz pierwszy,
  • mnóstwo przeleniuchowanych godzin,
  • setki zdjęć.
Ano właśnie. Kupiłem sobie przedwczoraj deskorolkę. Jestem wielkim lamusem w kwestii korzystania z tego sprzętu, więc można się ze mnie śmiać. Ale zamierzam nauczyć się jeździć, a potem także robić jakieś tricki. Już wiem, że to dobra zabawa, teraz tylko nie złamać ręki. Mój plan na wolne dni? Deska w łapę, aparat w drugą, pieniądze w kieszeń i jazda w jakieś losowe miejsce na mapie! Mam nadzieję, że przyniesie mi to przede wszystkim wspomnienia i historie.
W ogóle przez 2 tygodnie matur (plus jeden przed) byłem zupełnie odklejony od swojego aparatu i nie było to zbytnio przyjemne. Pierwsze dni dorosłości, a podstawowa zabawka mojego życia leży sobie w kącie. Na szczęście coś mnie tknęło, żeby zabrać ją ze sobą na wyjazd do Królewa, pierwszy wakacyjny trip. I to był dobry pomysł, bo życie mnie za niego wynagrodziło pięknymi kadrami. Poniżej kilka najsensowniejszych.








Skończę ten blog wspominając jedną z ważniejszych decyzji tych wakacji, to nie ulega wątpliwości. Z rezygnacją z usług Facebooka nosiłem się już długi czas, narzekałem, że to strasznie nudne, pożera czas, przywiązuje mnie do smartfona. Wreszcie, po zakończeniu roku szkolnego mogłem z całą stanowczością powiedzieć mu "dość". Teraz, półtora tygodnia później uważam, że to był strzał w dziesiątkę. Żyję, świat się nie zawalił, a dla innych nie przestałem istnieć. Czyste "wow". Nie łudzę się, że uda mi się przeżyć resztę życia bez korzystania z portali społecznościowych. Tylko, że to nie o to chodzi. W umiarze wszystko jest fajne, Facebook również bywa przecież przydatny i potrzebny. Jest wygodny. Trzeba tylko uważać, żeby nie stał się centralnym punktem dnia, a potem życia. Uważam, że teraz, po ponad tygodniu jestem już mocno oczyszczony z tego uzależnienia(nie wiem, co się dzieje u innych i wreszcie mnie to gówno obchodzi) i spokojnie mógłbym wrócić. Teraz nie miałbym już potrzeby sprawdzać te same rzeczy po kilka razy. Jednak jaki jest sens? Być może wrzucę tam niedługo linka do tego posta, a potem zaliczę kolejne tygodnie bez sprawdzania, co nowego. I będzie mi z tym dobrze. Bo są ciekawsze rzeczy do roboty! 

Skończyłem się... przejmować.

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Lotnictwo i kosmonautyka? Bardzo ciekawe dwa kierunki. Bardzo wymagające, zapewne. Dobrze, że mierzysz wysoko i się nie poddajesz. Masz rację pójście na psychologię nie miałoby żadnego sensu.
    Z tego posta mogę wywnioskować, że jesteś maturzystą :) Ja już mam to za sobą. Dokładnie 3 lata temu składałam papiery na uczelnię. Nie wiem gdzie te lata się podziały bo tak szybko zleciały (jaki rym haha).
    Mam nadzieję że dostaniesz się tam gdzie chcesz. Nie mów że się skończyłeś, tylko zabieraj się do pisania nowej notki! :) No! Raz, raz!
    http://www.aleksandramakota.pl/

    OdpowiedzUsuń

Zostaw ślad, że byłaś/eś!

Navigation-Menus (Do Not Edit Here!)